poniedziałek, 25 sierpnia 2008

coś o zaślepieniu

"- Gdzie mogę spotkać Boga?
- Jest właśnie przed tobą.
- Dlaczego więc nie udaje mi się Go zobaczyć?
- A dlaczego pijakowi nie udaje się zobaczyć własnego domu?
Nieco później Mistrz powiedział:
- Staraj się odkryć, co czyni cię pijanym.
Jeśli chcesz widzieć, musisz być trzeźwy."

De Mello

niedziela, 17 sierpnia 2008

emocje

Gnostycy uważali, że emocje przeszkadzają człowiekowi w docieraniu do skarbów duchowych, ponieważ są częścią świata materialnego. Uwalniali się od nich, by wprowadzić sie w stan nieodczuwania. My też, jesteśmy wobec nich nieufni, chcemy z nimi walczyć, ujarzmiać je.
Część ludzi Kościoła podziela gnostycki sposób myślenia, ponieważ lubią rozwiązania jednoznaczne: "Trzeba sie pozbyć tego, co sprawia nam trudność". Ale Tradycja Katolicka broniła sie zawsze przed tym poglądem - wszystko, co człowiek posiada, co w sobie nosi, jest dobre, chociaż może być skażone przez grzech. Zatem nie ucieczka, a walka!!!! Gdy w człowieku panuje bałagan nie powinien niczego się pozbywać, ale raczej poukładać wszystko na swoje miejsce. Gdyby było inaczej, gdyby Bóg nie chciał człowieka emocjonalnego, stworzyłby go innym. Patrząc na modlitwy mistyków lub psalmy można zauważyć mnogość uczuć..

sobota, 9 sierpnia 2008

związek jak alkohol

"Człowiek z natury rzeczy potrzebuje innych ludzi, naturalnie potrzebuje miłości, ale naturalna potrzeba łatwo może się przekształcić w potrzebę patologiczną. Chorobliwa potrzeba bliskości przekreśla zazwyczaj szansę na sukces związku, który służy wtedy jako namiastka terapii. Związek ma tylko wtedy jakikolwiek sens, jeśli jest nieinstrumentalny. To jest tak jak z piciem alkoholu. Możesz pić alkohol, jeśli nie musisz tego robić. Jeśli jednak musisz pić, to znaczy, że jesteś uzależniony, a wtedy z pewnością pić ci nie wolno. Mogę być w związku tylko wtedy, jeśli mogę w nim nie być." B.Dobroczyński UJ

piątek, 8 sierpnia 2008

brak tylko tytułu;)

W ostatnim czasie fascynuje się "Listami Starego Diabła do Młodego" C.S. Lewisa... Tak o to w oparciu o jeden z listów powstał dziś tekst, do którego jeszcze nie mam tytułu. Uprzejmie proszę o recenzję;) oczywiście jestem świadomy, iż potrzeba dykcji, by coś takiego zaśpiewać:P

Pogarda dla jasności i prostoty
Duchowa wzniosłość, dumna treść
prowadzi do oceniającej ciemnoty
czynności niewygodne mieć za grzech

urojony obraz ojca, matki
modlitwa w imię iluzji walki
zmienne tony głosu, wyraz twarzy
pozwala na nerwach Złemu grać

Uwaga na to, gdy ktoś żąda by
oceniana była treść jego słów
sam ocenia kontekst, ton, intencje
niewinność kale kłótnią do krwi..

demon acedii

Demon acedii
Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów. (...) Sprawia, że opanowuje go (mnicha) tęsknota za innymi miejscami, w których łatwiej znaleźć to, co konieczne (do życia), i rzemiosło, które wymaga mniej wysiłku, a przynosi więcej korzyści. I dodaje, że podobanie się Panu nie jest zależne od miejsca (P 12).
Dusza jest chora i cierpi przepełniona goryczą acedii. Wszelkie siły opuszczają ją w tak wielkim nadmiarze cierpienia. Jej zapasy możliwości stawiania oporu kurczą się pod wpływem tak potężnego demona. Straciła głowę i zachowuje się jak małe dziecko, które płacze bez powodu i powtarza okrzyki rozpaczy, jakby nie istniała już żadna nadzieja na pocieszenie (Anti VI, 38).
Acedia (łac.) to lenistwo duchowe, ociężałość duchowa. To choroba duszy. Zawiera w sobie prawie wszystkie inne pokusy. Różnie ją nazywają starożytni pisarze. Kasjan mówi o znużeniu i lęku serca, o wewnętrznej trwożliwości. Acedia to stan duchowej pustki, który zniewala człowieka do snu albo wypędza w gwar działania. Grzegorz Wielki do następstw acedii zalicza rozpacz, zniechęcenie, osowiałość, zgorzknienie, obojętność, senność, nudę, ucieczkę od siebie samego, przesyt, ciekawość, roztargnienie, niepokój ducha i ciała, zmienność, gwałtowność, niestałość. Wszystko zostaje zakwestionowane. Człowiekowi brakuje wewnętrznej chęci do życia. Współczesna psychologia nazwałaby takie stany depresją, zespołem różnych nerwic. André Louf nazywa stan acedii koniecznym kryzysem, jaki człowiek musi przejść, jeśli nie odetnie siebie od wszelkiego rozproszenia. M. L. von Franz przedstawia acedię jako nagłe napady niechęci i zmęczenia. „Nie ma radości życia, człowiek czuje się pusty i pozbawiony napędu, wszystko wydaje mu się bezsensowne”. Niebezpieczeństwo acedii polega jeszcze na tym, że ukrywa się ona przed tym, kto na nią cierpi. Kto jednak przejdzie taki kryzys, kto go przetrzyma (stąd Ewagriusz radzi mnichom pozostawać na siłę w swojej celi), doświadczy głębokiego wewnętrznego pokoju i radości. Św. Jan od Krzyża nazwałby z pewnością acedię bierną nocą zmysłów. Ten kryzys jest czasem łaski. Jeśli człowiek przecierpi go i przetrwa, faktycznie zacznie nowy etap życia duchowego."


Niestety mnie to czasem dopada;/ rozpacz, ale zawsze potem zaczyna się nowy etap.. Dzięki Pepe!!! Chwała Panu!

środa, 6 sierpnia 2008

...

"Trudno uwierzyć, by naprawdę miłował Boga ten, kto nie ma dla Niego czasu. Każda dziewczyna, nawet bardzo zapracowana, znajdzie czas, by spotkać się ze swoim chłopcem, znajdzie czas, bo uważa to za rzecz ważną. Jeżeliby nie znalazła czasu, on słusznie wątpić będzie o jej miłości. Człowiek znajdzie czas na to, co jest dla niego naprawdę ważne. Jeżeli więc nie znajdzie czasu na modlitwę, to niezawodnie świadczy to o błędnej hierarchii wartości, jaką posiadamy" o.Piotr Rostworowski

Przyznaję, że dziś mam kryzys na polu modlitwy...

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

słowo

Myślę, że nieprzypadkowo wpadł mi dziś w ręce esej Grzegorza Górnego "Wojna słowa z obrazem". Logos w języku greckim oznacza jednocześnie- słowo i myśl, tymczasem dzisiejsza kultura nazywana jest obrazkową. Wiedza ludzi często opiera się jedynie na obrazach (a nie na faktach), w których zawarty jest pewien ładunek emocjonalny, co stwarza olbrzymie pole manipulacji dla mass-mediów. Przykładem może być wiedza Amerykanów o wojnie w Wietnamie.

Słowo wpływa głównie na umysł, odwołuje sie do świadomości, zmusza do refleksji i ma zdolność budującą, natomiast obraz oddziałuje na zmysły i dokonuje gwałtu naszej podświadomości poprzez migawkowość. Już w 1941 roku Erich Fromm w "Ucieczce od wolności" twierdził, że obrazowy model komunikowania się wpływa destrukcyjnie na spójną wizję świata i paraliżuje krytyczne myślenie. Jeszcze wcześniej, bo w 1895 roku w swej "Psychologii tłumu" Gustaw Le Bon pisał: "Tłum myśli obrazami, a jeden obraz wywołuje u niego szereg nowych obrazów, nie łączących się logicznie z pierwszym (...) Rozum potrafi nam wykazać brak logicznego związku w tych skojarzeniach, ale tłum nie idzie za głosem rozumu, chce naginać rzeczywistość do własnej wyobraźni, by w końcu nie odróżniać, co jest prawdziwe, a co zmyślone". Jak oprzeć się - jak mawiał Witkacy - "bezmyślnej wegetacji nasyconych bydląt"? Czy to nie wojna także ze Słowem Boga przekazanym w Ewangelii?

Po co pisać?

Powód założenia bloga wiąże się z chęcią podzielenia się swoimi przemyśleniami dotyczącymi najważniejszych sfer naszego życia- przede wszystkim duchowych. Trudno jest w tym miejscu mówić o praktyce duchowej, gdyż jestem na etapie ucznia, będę starał się jednak popierać słowo argumentami. Jak powiedział ktoś: "Niezapisane słowo nie istnieje", dlatego warto pisać o tym, co nas dotyka...

Na początku chciałbym podziękować moim Przyjaciołom...oczywiście boje się, że kogoś pominę... więc wymienię jedynie tych, z którymi toczyłem najcięższe boje w dyskusjach- , Michałowi "żebro" Florkowi, Jacku Mańko, Vitu$iowi oraz ostatnio - Domi;) ; o.Markowi OP i prof.Spychale za inspirację;) dominikanom z Rzeszowa- o.Andrzejowi,o.Arturowi, o.Romualdowi- oraz pozostałym katechistom i duszpasterzom, w tym także, i przede wszystkim, moim rodzicom -za wiarę, którą mi przekazali.